Donald Trump zostaje 47 prezydentem USA: Amerykanie jednoczą się ponad podziałami rasowymi i płciowymi.

Od 5 listopada 2024 roku do 20 stycznia 2025 roku jest długa droga, a do tego czasu prezydentowi-elektowi Donaldowi Trumpowi może przydarzyć się absolutnie wszystko. I takim właśnie wstępem chcemy okrasić to, co w ostatnich godzinach wydarzyło się w USA. Wygrał Donald Trump, a Deep State ufortyfikowane przy Kamali Harris poniosło porażkę, czy jest to porażka pełna, no cóż, niebawem się przekonamy.

Jeszcze wczoraj Waszyngton przygotowywał się na potencjalny chaos, którego de facto wszyscy oczekują, a który ma zaistnieć po dniu wyborów. Obecne władze ustawiły bariery wokół budynków rządowych – w tym rezydencji wiceprezydenta – a właściciele firm zabili deskami witryny sklepowe w weekend. W 2016 roku Donald Trump, wbrew wszelkim przeciwnościom, wygrał wybory prezydenckie z orędowniczką mediów głównego nurtu Hillary Clinton. Czy pamiętasz te wszystkie zamieszki, grabieże, podpalenia i protesty, które miały wówczas miejsce z rąk niezadowolonych demokratów? Cóż, atmosfera „na ulicy” jest taka jak wtedy, a nawet jeszcze bardziej „napięta”.

Dziś już wiemy na sto procent, że wygrał Donald Trump, a to oznacza, że od tego momentu wszystko może się zdarzyć, i w zasadzie tylko Pan Wie, jak to wszystko się potoczy. Władza realna i media głównego nurtu wydały miliardy na pozytywne artykuły, historie, filmy i relacje z kampanii, aby sprawić, by amerykanie chcieli głosować na Kamalę, tak jak to zrobili dla Hillary osiem lat temu. Wszystko to miało na celu ukrycie głębokiej niechęci i nieufności, jaką przeciętny Amerykanin żywi do Kamali Harris.

I tak, jeśli wyborca chciał dużo aborcji (w zasadzie jej zalew), to głosował na Kamalę, jeśli chciał dużo mniej aborcji, głosował na Trumpa (przypominam, że każda aborcja jest grzechem śmiertelnym, i nie ma tutaj czegoś takiego jak mniejsze zło). Jeśli wyborca chciał wysokich cen, głosował na Kamalę, jeśli pamiętał ceny obowiązujące za prezydentury Trumpa, głosował na Trumpa, i tak dalej.

Szanowni Państwo, jednym z najbardziej zdumiewających aspektów zwycięstwa Donalda Trumpa ostatniego „amerykańskiego wieczoru” była liczba czarnych, Latynosów, Azjatów, młodych ludzi i kobiet, którzy przekroczyli granice rasowe, płciowe i partyjne, aby wyjść i zagłosować na Donalda Trumpa. Amerykanie dali bardzo solidny mandat do rządzenia Trumpowi. Kraj ten chce zrzucić kajdany mrocznych i dystopijnych dni pandemii i iść naprzód.

Donald Trump jest teraz na fali wznoszącej, a w całej Partii Republikańskiej panuje radosne świętowanie. Partia Republikańska wygrała wszystko, Izbę Reprezentantów, Senat, Biały Dom i głosowanie powszechne. Kompletne zamiatanie na całej planszy. Ale Donald Trump jest człowiekiem, którego Władza Realna prześladowała bezlitośnie przez ostatnie osiem lat, najpierw próbując zdyskredytować go za pomocą oszustwa o rosyjskiej zmowie, następnie próbując doprowadzić go do bankructwa wyrokami sądowymi, by już na koniec podjąć próby zabicia go strzałem w głowę.

Nie ma powodu, aby sądzić, że ataki na niego ustaną teraz, gdy właśnie wygrał te wybory. Od 5 listopada 2024 roku do 20 stycznia 2025 roku jest długa droga i absolutnie wszystko może się zdarzyć. Czy liberałowie, którzy nienawidzą go niekończącą się i wszechogarniającą nienawiścią, zaakceptują to, co wydarzyło się ostatniej nocy, czy też ulice wypełnią się zamieszkami i grabieżami w proteście? Wkrótce poznamy odpowiedź na to pytanie.

A zatem, byłoby ignorancją twierdzić, że podczas gdy Donald Trump zapewnił sobie zwycięstwo, jego liczni wrogowie po prostu odejdą po cichu. W rzeczywistości myślę, że ataki, plany i schematy wymierzone przeciwko niemu będą się tylko nasilać. Bo dlaczego mieliby tego nie robić? Na koniec dodam, abstrahując od wielu, wielu aspektów i rzeczy, które w Trumpie mi się całkowicie nie podobają, że jednak zdecydowanie lepiej, że to on wgrał aniżeli Kamala Harris.

Autor. Zespół Eschatologia.pl

Fot. Youtube.com

Wszelkie prawa zastrzeżone.