Drodzy stali Czytelnicy a także Goście naszego portalu, nasz projekt funkcjonuje przede wszystkim dzięki Waszemu wsparciu i zaufaniu.
WSPARCIE FINANSOWE (DAROWIZNA)
Wpłaty Krajowe- Nr. Konta: 39 8811 0006 1002 0205 2764 0250 Wpłaty Zagraniczne- Nr. Konta: PL39 8811 0006 1002 0205 2764 0250 Kod SWIFT: POLUPLPR Tytułem: Darowizna na cele statutowe Organizacja Narodów Zjednoczonych powołała globalną grupę zadaniową ds. „dezinformacji i fałszywych informacji”, które – według jej raportu – utrudniają realizację „mandatu ONZ”, czyli przede wszystkim wdrażanie Agendy 2030 i celów zrównoważonego rozwoju. Informacja o nowym cenzorskim ciele została ukryta w pierwszym w historii raporcie ONZ o globalnych ryzykach. Zgodnie z nim dezinformacja stanowi jedno z największych zagrożeń dla działań organizacji. Nowa grupa ma „skoncentrować się na wpływie dezinformacji na realizację mandatu ONZ”, a więc nie na interesie społecznym czy prawdzie, ale na ochronie oficjalnej narracji. W praktyce chodzi o analizowanie ryzyka, opracowywanie strategii przeciwdziałania oraz stworzenie narzędzi eliminujących głosy przeciwstawne wobec agendy ONZ. Czym dokładnie jest dezinformacja – nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że „zagrożeniem” dla ONZ są media i osoby podważające dogmaty klimatyczne, pandemiczne, energetyczne i społeczne, na których opiera się Agenda 2030. Portal „The Sociable” zauważa, że ONZ nie ukrywa, iż jej celem jest wyciszanie przekazów mogących „zakłócić realizację celów SDG”. Oznacza to, że wolność słowa przestaje być wartością samą w sobie – zaczyna być traktowana jako przeszkoda. Do tego dochodzą narzędzia finansowe: niezależne media krytyczne wobec ONZ mają być karane ekonomicznie przez odcinanie ich od przychodów z reklam. W praktyce to szantaż: albo przyjmiesz oficjalną linię i przetrwasz, albo postawisz na prawdę i zbankrutujesz. Mechanizm ten ma złamać niezależność redakcji i twórców, których postawi się przed wyborem: głosić to, co każe ONZ, albo zniknąć. Dokumenty takie jak „Global Digital Compact” i „Pakt dla przyszłości” jasno wskazują kierunek: internet ma być „otwartą, bezpieczną i inkluzywną przestrzenią” — ale tylko dla tych, którzy nie podważają ustalonej narracji. Wszyscy inni zostaną zakwalifikowani jako „dezinformatorzy” i wyciszeni. Algorytmy, sztuczna inteligencja, blokady treści, presja reklamodawców – cały aparat cyfrowej cenzury ma być podporządkowany temu celowi. Poniżej wybrane zalecenia z dokumentu „Towards a United Nations Code of Conduct for Information Integrity on Digital Platforms”, który rozwija założenia „Global Digital Compact”: – podmioty powinny powstrzymać się od wspierania dezinformacji i mowy nienawiści; – należy wspierać badania i działania związane z wykrywaniem, analizą i zwalczaniem dezinformacji; – należy promować szkolenia uczące rozpoznawania i ograniczania dezinformacji; – konieczne jest zapewnienie etycznego, odpowiedzialnego i zgodnego z prawami człowieka korzystania z AI; – państwa powinny zapewniać dostęp do „rzetelnych” informacji rządowych; – reklamodawcy i platformy mają dbać, by reklamy nie pojawiały się obok treści uznanych za dezinformację; – media powinny oznaczać reklamy sponsorowane i pilnować, by nie zawierały one dezinformacji ani mowy nienawiści. Melissa Fleming, zastępczyni sekretarza generalnego ONZ ds. globalnej komunikacji, już w 2024 roku na szczycie G20 stwierdziła, że „dezinformacja klimatyczna” pochodzi od „grup interesów”, które „blokują transformację energetyczną i podważają zaufanie do nauki”. Oznacza to, że krytyka polityk klimatycznych ONZ nie będzie traktowana jako element debaty, lecz jako zagrożenie do usunięcia. A kto będzie decydował, co nią jest? Ci sami politycy, którzy wdrażają Agendę 2030 – będą więc sędziami we własnej sprawie. To, co ONZ nazywa „walką z dezinformacją”, jest w rzeczywistości próbą urabiania opinii publicznej, czyli dezinformacją stosowaną z drugiej strony. Pod pozorem troski o rzetelność przekazu organizacja forsuje jeden światopogląd i eliminuje wszelkie alternatywy, aby zdezinformować opinię publiczną. Chodzi o stworzenie świata, w którym ludzie nie myślą samodzielnie, tylko przyjmują gotowe „prawdy” podane przez ONZ, wspierane przez media, Big Tech i „niezależnych ekspertów”. To model zarządzania społeczeństwem oparty na pogardzie: jego autorzy uważają się za mądrzejszych, bardziej kompetentnych i odpowiedzialnych niż obywatele, których traktują jak głupiutkie dzieci lub stado baranów. Krytyczne poglądy mają być „poprawiane”, przekonania – „kształtowane”, a media – używane do edukacji poprzez cenzurę. To nie tylko koniec debaty. To próba całkowitej kontroli nad tym, co ludzie myślą, wiedzą i mówią. Choć podobne pomysły — jak „Disinformation Governance Board” w Stanach Zjednoczonych — zostały zablokowane po fali społecznego oporu, ONZ nie zamierza się cofać. Jej nowe ciało cenzorskie ma działać globalnie, ponad państwami. Nie wiadomo, czy jego rekomendacje będą zatwierdzane przez kraje członkowskie, czy narzucone z góry, w trybie wewnętrznym. Jedno jest pewne: jeśli ludzie nie powiedzą „stop” cenzurze Agendy 2030, kolejnym etapem będzie system, w którym wolność słowa stanie się tylko wspomnieniem. A prawda — luksusem dostępnym wyłącznie za kulisami oficjalnej propagandy. Autor: Aurelia Fot. Youtube.com Na podstawie: Sociable.co Źródło: WolneMedia.net
ONZ chce „zdezinformować” opinię publiczną w sprawie „Agendy 2030”: powiedzą ci co masz myśleć.