Drodzy stali Czytelnicy a także Goście naszego portalu, nasz projekt funkcjonuje przede wszystkim dzięki Waszemu wsparciu i zaufaniu.
WSPARCIE FINANSOWE (DAROWIZNA)
Wpłaty Krajowe- Nr. Konta: 39 8811 0006 1002 0205 2764 0250 Wpłaty Zagraniczne- Nr. Konta: PL39 8811 0006 1002 0205 2764 0250 Kod SWIFT: POLUPLPR Tytułem: Darowizna na cele statutowe „Po wszystkim, co widzieliśmy niewiele napawa nas lękiem, ale to wciąż mnie nawiedza. Dwa miesiące przed naszym przyjazdem, rodzina mieszkająca w tym domu uciekła z niego w środku nocy. Twierdzili, że jest nawiedzony. Kościół poprosił nas o pomoc, duchowni chcieli sprawdzić czy potwierdzimy zjawisko zgłoszone przez tych ludzi. Rok przed przeprowadzką wyżej wspomnianej rodziny młody mężczyzna Ronald DeFeo dopuścił się wielokrotnego morderstwa w tym domu, chcieliśmy ustalić czy mordował powodowany wyłącznie gniewem czy może, jak zeznał w sądzie, kierowało nim coś demonicznego. Wówczas zrozumiałam, że bardziej do piekła zbliżać się już nie chcę.” Lorraine Warren. „Sprawa z Amityville”, Nowy Jork 1976. Są miejsca „święte”, ale też analogicznie są miejsca „przeklęte”. Miejsca „święte” zostały Uświęcone przez Boga, natomiast miejsca „przeklęte” zostały zbrukane przez „czyste zło”. Wspomniane „zbrukanie” może się „narodzić” w wyniku na przykład rytualnego morderstwa, odprawienia konkretnego rytuału, który przywołuje moce piekielne. Można napisać, że im większe przeciwstawienie się Prawom Boga, tym następuje większe „przekleństwo”. Takim miejscem (jednym z wielu) jest dom z Amityville, jest ziemia na której ten dom stoi. Co było przyczyną, że właśnie tam „zagnieździło” się potężne zło? Hipotez jest kilka, ja jednak osobiście uważam, że w przeszłości, jak dalekiej to już trudno określić, doszło w tamtym miejscu do odprawienia potężnego rytuału satanistycznego, który nie tylko „przeklął” ten zakątek ziemi, ale także „przywiązał” do niego konkretną moc demoniczną. Uważam również, że możemy zidentyfikować wspomnianą „moc” i wskazać na Belzebuba, określanego mianem: „władcy much” i „wodza demonów”. To określenie pojawia się w Ewangelii Łukasza, w opisie sytuacji, gdy Żydzi (faryzeusze i uczeni) oskarżają Jezusa, że mocą Belzebuba, władcy złych duchów, wyrzuca złe duchy. I teraz dlaczego tak uważam? Otóż dom z Amityville był „nawiedzany” przez szarańcze much. W trakcie modlitw także muchy pojawiały się dosłownie znikąd. Z relacji Ed’a i Lorrain’e Warren oraz rodziny Lutzów, która wprowadziła się do domu z Amityville, tuż po tragedii jaka tam miała miejsce, dowiadujemy się, że działy się tam rzeczy straszne i co gorsza, żadnym sposobem nie można było ich powstrzymać, zażegnać zła tam manifestującego się. Nawet odprawiane msze, modlitwy i egzorcyzmy nie pomagały, oczywiście przez kilka dni panował spokój, ale później wszystko wracało do „piekielnej normy”. O jakiej tragedii mowa? Otóż 13 listopada 1974 roku Ronald DeFeo wkroczył do baru Henry w Amityville w Nowym Jorku i oznajmił zgromadzonym, że potrzebuje pomocy, ponieważ: „ktoś chyba zastrzelił jego rodziców”. Grupa ochotników udała się na miejsce i faktycznie, zarówno Ronald senior, jak i jego żona Louise okazali się martwi. Wezwana na miejsce policja szybko ustaliła, że ten sam los spotkał wszystkich członków rodziny. Osiemnastoletni Dawn, trzynastoletnia Allison, dwunastoletni Marca i dziewięcioletni John Matthew, wszyscy nie żyli. DeFeo został przewieziony na komisariat – początkowo dla jego własnego bezpieczeństwa, ponieważ upierał się, że rodzinę zastrzelił snajper na usługach mafii, wymienił nawet imię. Szybko jednak policja dopatrzyła się sprzeczności i luk w zeznaniach DeFeo. Przyznał się już następnego dnia. Ronald DeFeo wielokrotnie utrzymywał, w sądzie jak i licznych wypowiedziach, że dopuścił się tej strasznej zbrodni, ponieważ coś nim kierowało, nie był sobą. Szanowni Państwo, Ronald DeFeo był normalnym człowiekiem. Jak pokazuje historia, do zmian zaczęło dochodzić w momencie w którym bezpośrednio zetknął się z owym domem. Wówczas zapewne demon rozpoczął „pracę” nad psychiką Ronalda (nękanie demoniczne, które może zakończyć się „całkowitym” opętaniem i tutaj możemy przypuszczać, że do takiego opętania właśnie doszło). Na koniec jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą chciałem się z wami podzielić. Otóż zrobiłem research w sprawie nowych wątków Amityville i natknąłem się na publikację History Channel, która to publikacja ujawnia pewne niepokojące szczegóły związane ze „sprawą z Amityville”. Wygląda na to, że dosłownie każdy mężczyzna (łącznie z kamerzystami), który był zaangażowany w badania domu w Amityville pod kierownictwem Ed’a i Lorraine Warren, później doświadczył zawału serca. Ed Warren także taki zawał serca miał, ale jakoś go przeżył, natomiast wielu innym to się nie udało. Ponad to młody człowiek, który zamieszkał w tym domu po ucieczce rodziny Lutzów i przejęciu nieruchomości przez bank, zmarł w wyniku ataku serca. Miał wówczas dwadzieścia osiem lat. Dziś jeżeli miałbym coś komuś doradzać, to z pewnością doradziłbym aby nigdy nie zbliżał się w miejsce dziś opisywane, ani też w miejsca, które na przykład nawiedza jakiś duch. Trzymajmy się z daleka od tego typu „przeklętej ziemi”. Autor. Tomasz Magielski Fot. Youtube.com Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dom z Amityville „opętany” przez potężne zło: miejsce, które stało się rezydencją diabła.