Drodzy stali Czytelnicy a także Goście naszego portalu, nasz projekt funkcjonuje przede wszystkim dzięki Waszemu wsparciu i zaufaniu.

WSPARCIE FINANSOWE (DAROWIZNA)

Wpłaty Krajowe- Nr. Konta:

39 8811 0006 1002 0205 2764 0250

Wpłaty Zagraniczne- Nr. Konta:

PL39 8811 0006 1002 0205 2764 0250

Kod SWIFT: POLUPLPR

Tytułem: Darowizna na cele statutowe


Bractwo Apokalipsy Ks.II Roz.18- Opowiem ci jak straciłam wszystkie zęby, ale nie straciłam życia.


Kate i Tom niczym ścigana para kochanków, ostrożnie poruszała się po między innymi ludźmi, nie chcąc zwracać na siebie zbyt dużej uwagi kogokolwiek. Nie było to takie proste, zabrudzone i często skrwawione ubranie łatwo rzucało się w oczy, na szczęście zamieszanie, do jakiego doszło po między policjantami a częścią turystów skutecznie odwracało uwagę od dwójki uciekinierów.

– Tam. – Pokazała palcem Kate, ciągnąc Toma za sobą.

Skierowali swoje ruchy ku grupie starszych ludzi, być może była to jakaś pielgrzymka do Rzymu. Uczestnicy żywo dyskutowali i pokazywali kolorowe obrazki z albumów, które niebawem mieli zamiar oglądać na żywo. Największym zainteresowaniem cieszył się człowiek w bieli. Obecny papież to dla wielu główna atrakcja turystyczna.

– Co chcesz uzyskać od tych ludzi? – Zapytał zdziwiony Tom.

– To, czego najbardziej w tym momencie potrzebujemy, czyli czystego ubrania na zmianę.

– Sądzisz, że podzielą się tym, co mają?

– Tom nie bądź naiwny. – Spojrzała na niego kontem oka. – Będziemy musieli sami się obsłużyć.

Wszystko było jasne, w obecnej sytuacji obowiązywała tylko jedna reguła: przetrwać za wszelką cenę. Tom spoglądając na nadzwyczaj dużą determinację Kate, prosił Boga by nikt nie stanął jej teraz na drodze.

– Dobrze. – Kraver nie mając większego wyjścia, na oślep ruszył śladami towarzyszki. – Jestem z tobą.

– Kolego ty ze mną, a ja z tobą. – Nerwowo uśmiechnęła się coraz bliżej podchodząc do nielicznej grupy pielgrzymów. Przystanęli jakieś dziesięć metrów od gromadki turystów. Kate złapała Toma za kołnierz zbliżając jego twarz do swojej. – Posłuchaj ja ich zagadam a ty. – Spojrzała na liczne bagaże ustawione w jednej małej kupce. – Zdobędziesz ubranie znajdujące się w tych torbach.

– Skąd mam wiedzieć, w której jest ubranie? A jeżeli nawet będzie, to czy w ogóle będzie na nas pasować?

– Nie wiem, wymyśl coś. – Poklepała go po ramieniu ruszając w stronę zebranych.

Cholera, pomyślał Kraver, nie posiadam rentgenu w oczach, po za tym mam ukraść bagaże tych ludzi nie wiedząc, co jest w środku? Obłęd, ale jeżeli nawet dopuszczę się kradzieży, to czy będzie ona warta tego całego poświęcenia, przecież w środku może być jakiś zestaw bikini albo coś jeszcze gorszego. Nie, co ty opowiadasz, zganił sam siebie w myślach, przecież te starsze osoby nie mogą nosić bikini. Nie mogą?

– Witam. – Kate delikatnie zaczepiła grupę pielgrzymów. – Jestem miejscową dziennikarką i robię reportaż o turystach z zagranicy. Mieli by państwo chęć odpowiedzieć na kilka pytań?

Zaskoczeni pielgrzymi spojrzeli po sobie nie kryjąc dumy.

– Tak drogie dziecko, pytaj, o co chcesz.

Gdy rozmowa wyraźnie wciągnęła całą grupę, Tom zbliżył się do bagażów, zerkając czy nie zobaczy czegoś z zewnątrz, może wystająca skarpetka albo odsunięty zamek. Niestety nic, staruszkowie doskonale zabezpieczyli dobytek. Torby zasunięte do samego końca a kieszeni nie było w ogóle. Zaczął typować biorąc pod uwagę dwa czynniki, wielkość i kolor bagażów. Postanowił ukraść dwie duże licząc, że w środku będą ubrania. Jedna torba różowa dla Kate, druga ciemna dla mnie, pomyślał.

– Nie no skąd. – Jedna z pań wyraźnie wciągnięta w dialog zaczęła swój monolog. – Jako osoby starsze staramy się zbliżyć do Boga zwłaszcza, że czasu nie zostało nam dużo.

– Jak to nie dużo. – Starszy dziadek przerwał przed mówczyni. – Ja chcę dożyć setki. – Zachichotał, ale chichot nie trwał zbyt długo, staruszka dopadły duszności, na szczęście szybko sięgnął po lekarstwo w aerozolu, inaczej mógł się udusić.

To będzie interesujące przeżycie, pomyślała Kate. Spojrzała na Kravera, co teraz robi. Ku jej zaskoczeniu Tom stał nad torbami chwiejąc się z nogi, na nogę wyraźnie nie zdecydowany. Miał przed sobą cztery bagaże wszystkie w miarę duże.

– Zielono niebieska i ta obok po prawej. – warknęła Kate.

– Słucham? – Zapadła cisza pośród starszych pielgrzymów.

– Ehem… – Odchrząknęła żywo kilka razy, chcąc popędzić Toma. – Zastanawiam się, jakich użyć barw podczas wydruku wywiadu, który obecnie z państwem przeprowadzam.

Ponaglony Tom sięgnął po pierwsze lepsze dwie torby nie patrząc czy ktoś w ogóle patrzy i ściskając mocno w dłoniach grube uchwyty ruszył w stronę poczekalni. Kate widząc, że cała operacja przebiegła zgodnie z planem postanowiła zakończyć wywiad jak najszybciej chcąc dołączyć do Toma.

– Dziękuję państwu, ale na mnie już czas.

– Ależ dopiero się rozkręcamy dziecinko. – Starsza kobieta wyciągnęła protezę czyszcząc ją o skrawek sukni. – Zaraz opowiem ci jak podczas drugiej wojny światowej straciłam wszystkie zęby, ale nie straciłam życia.

Kate o mało nie zemdlała widząc w dłoniach białe zęby, dolna i górna szczęka. Przypomniała sobie fragment filmu droga bez powrotu, było bardzo podobnie.

– Dziękuję, ale to już ponad moje siły. – I bez zbędnego komentarza szybkim krokiem odeszła od zdziwionych pielgrzymów. Zbliżyła się do Kravera siadając obok na ławce. Otarła kilka kropel potu z czoła ciesząc się, że karierę dziennikarki ma już za sobą.

– Chodźmy do toalety. – Chwyciła jedną z toreb. – Tylko tam możemy w miarę bezpiecznie poszperać w łupie, jaki zdobyłeś, miejmy nadzieję, że będzie tam coś wartościowego.

– Znów do toalety? – Grymas zniechęcenia przebiegł po twarzy Kravera. – Do tego na pewno kobiecej.

– Jak ty dobrze mnie już znasz.

Skierowali swoje kroi ku toalecie, ale tym razem innej, poprzednia była już napiętnowana i zbyt niebezpieczna. W tej całej konspiracji nie zauważyli, że ktoś wyraźnie im się przygląda. Siedzący kilka ławek dalej Peter Wage zakrywał twarz dużą gazetą, prowadził infiltrację. Mam was ptaszki, pomyślał, już was nie zgubię. Wyciągnął niewielki telefon komórkowy. Wykręcił kilka cyfr czekając na połączenie.

– Ostatnia pieczęć. – Usłyszał w słuchawce.

– Jest pośród nas Mistrzu.

– Jak wygląda sytuacja? – Zapytał głos w słuchawce.

Peter Wage nie miał zamiaru bajerować swojego mistrza, chciał dokładnie i rzetelnie przedstawić zaistniały stan rzeczy. Wciąż przed oczami miał jednego z kolegów po fachu, który raz odważył się nie mówić całej prawdy Mistrzowi, szybko biedaka znaleziono martwego. Policja w raporcie końcowym stwierdziła, że denat skręcił kark próbując polizać własne jajka. Kuriozum.

– Jestem w porcie lotniczym Foggia, oba cele są w pułapce, za moment zlikwiduje problem raz na zawsze.

– Nie. – Krótkie i chłodne nie rozdarło ciszę. – Na razie śledź ich, wygląda na to, że kobieta ma jakiś plan, sprawdź, dokąd lecą i z kim ewentualnie chcą się spotkać. A później zakończ wszystko.

– Dobrze mistrzu.

To jeszcze nie był koniec tak jak sobie to zaplanował Peter. Krótka chwila na wyciągniecie informacji a później kulka na pożegnanie. Teraz musiał trzymać się z boku nie odstępując uciekinierów na krok. Po nitce do kłębka, jeżeli kobieta ma informatora to on też go dopadnie.


Autor. Tomasz Magielski.

Fot. Pixabay.com / eschatologia.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone.