Drodzy stali Czytelnicy a także Goście naszego portalu, nasz projekt funkcjonuje przede wszystkim dzięki Waszemu wsparciu i zaufaniu.

WSPARCIE FINANSOWE (DAROWIZNA)

Wpłaty Krajowe- Nr. Konta:

39 8811 0006 1002 0205 2764 0250

Wpłaty Zagraniczne- Nr. Konta:

PL39 8811 0006 1002 0205 2764 0250

Kod SWIFT: POLUPLPR

Tytułem: Darowizna na cele statutowe


Bractwo Apokalipsy Ks.I Roz.39- Wojny to tylko zapora dymna mająca dać nam dodatkowy czas.


Katakumby Pryscylli.

Włochy. Rzym.

Katakumby Pryscylli po pięciu letniej renowacji ponownie cieszyły się dużym zainteresowaniem zwiedzających. W trakcie prowadzonego remontu odkryto wiele nowych, dotąd nieznanych malowideł ściennych czy tajemnych komnat. Dlatego zmieniono wiele tras, którymi podążali turyści. Wytyczono też całkowicie nowe szlaki, do nie dawna jeszcze anonimowe i niedostępne dla postronnych osób.

Odrestaurowano ponad 700 starożytnych sarkofagów i płyt nagrobnych. Dodatkowe atrakcje nie tylko przyciągały nowych chętnych, ale także skutecznie wydłużały pobyt w odnowionych katakumbach. Nie dawno wykorzystano nowe technologie umożliwiające internałtom oglądanie wnętrz katakumb online o dowolnej porze dnia a nawet nocy.

Katakumby Pryscylli to jedna z najważniejszych rzymskich nekropolii, zawierająca najstarszy w sztuce zachodniej wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus, pochodzącego jak oszacowano z przełomu drugiego i trzeciego stulecia naszej ery. Nikt jednak nie przypuszczał, że to miejsce może być także siedzibą potajemnych spotkań kardynała Rivery z Dwunastoma. To tutaj znajdował się ukryty przed światem kompleks podziemnych komnat i korytarzy a także główna sala zawierająca źródło życia.

To tutaj pod okiem wielkiego pradawnego węża Uroborosa adepci osiągali kolejny stopień wtajemniczenia i wreszcie to tutaj Uriel przejrzał na oczy, dostrzegł niezgłębione zło swego Mistrza. Teraz Katakumby Pryscylli ponownie były świadkiem tajemnego spotkania zainicjowanego przez Kardynała Rivere, który zwołał kolejne już w tym tygodniu zgromadzenie w celu omówienia kilku kwestii dotyczących spraw globalnych.

– Ostatnia pieczęć. – Rivera głośno i z namaszczeniem zaintonował pierwsze zdanie.

– Jest pośród nas Mistrzu. – Dwunastu odpowiedziało jednogłośnym chórem, wykonując głęboki ukłon.

– Jakie przynosicie wieści bracia? – Jedna z zakapturzonych postaci wystąpiła o krok do przodu. – Bracie Mizardi, co powiesz swemu Mistrzowi?

– Zgodnie z twoją wolą interweniowaliśmy w Syrii podsycając istniejący tam konflikt. – Mizardi spojrzał na zgromadzonych. – Jest wiele ofiar pośród cywili, krew leje się strumieniami, nikt nikogo nie oszczędza. Ofiara została dopełniona.

– I chwała ci za to bracie. – Rivera nie krył zadowolenia. – Pamiętajcie jednak, że obecne konflikty to tylko zapora dymna mająca dać nam dodatkowy czas, a jak wiecie czasu nam nie zabraknie. Cel nadrzędny stoi u progu, otwórzmy mu drzwi. – Echo niosło wypowiedziane słowa po tajemnej części katakumb Pryscylli. Na tej głębokości i pod taką warstwą betonu nie musieli się obawiać żadnych podsłuchów czy nieproszonych gości. Katakumby takie jak te były najdoskonalszym miejscem, wolnym od wszelkich niebezpieczeństw technologicznych.

– Mistrzu wielu przywódców coraz częściej wyraża obawy względem licznych wojen prowadzonych na świecie. Boją się narastającego chaosu.

Po chwili dodał drugi.

– Mają obawy, że opinia publiczna może zorientować się, o co chodzi, ostatecznie ludzie to stworzenia myślące.

– Bracie Dol’ur, bracie Giszal i wy wszyscy zgromadzeni, wiecie, że każda wojna, zabójstwo możnych tego świata czy atak terrorystyczny mają dwie cechy wspólne. – Kardynał spojrzał na zgromadzonych wokół siebie braci kontynuując. – Po pierwsze, nieszczęśliwe wydarzenia tworzą globalne newsy i straszą lub złoszczą światową opinię. Po drugie efektem jest zawsze ekspansja rządu i destrukcja konstytucyjnych wartości. Ludzie dostają to, czego chcą, czyli pozorną władzę nad innymi ludźmi a my możemy kontynuować nasze dzieło. Bracia od tylu tysięcy lat pragniemy zemsty, ta upragniona chwila jest już w zasięgu ręki.

Uśmiechnął się zarzucając głęboki kaptur na głowę.

– Jeszcze trochę, dzień sądy nadchodzi, jest bliżej niż wczoraj, bliżej niż kiedykolwiek. – Dwunastu przyznało rację kardynałowi. Od tysięcy lat był dla nich jedynym wodzem, istotą, za którą podążali na oślep. Nigdy nie pytali, dlaczego i kiedy, robili, co do nich należało i co od nich wymagał. Zawsze obiecując zwycięstwo. – Przyjaciele nieważne, jakie są powody lub wytłumaczenia, rezultat zawsze powie prawdę. Dziecko może wykręcić się wymówką, kiedy jest zbyt chore na naukę, ale w dniu testu prawda zawsze wychodzi poprzez wyniki.

Podniósł prawą rękę.

– Wyniki, tylko one mają wartość. Główne media mogą dać wytłumaczenie, dlaczego wypowiedziano wojnę, dlaczego dokonano zabójstwa, dlaczego doszło do ataku terrorystycznego. Ale kiedy kończy się to zwiększeniem władzy rządu i niszczeniem wolności konstytucyjnych, prawda wychodzi poprzez ostateczny rezultat. Każdy otrzymuje to, czego potrzebował, Przyjaciele, tworzymy naszą historię. – Szyderczy śmiech przepełnił podziemne pomieszczenie. Jeden z dwunastu podszedł bliżej Rivery, chcąc dokończyć wypowiedz wielkiego Mistrza.

– A ponieważ większość społeczeństwa wykazuje kompletną ignorancję w dziedzinie życia społecznego, jest im niezmiernie trudno zaakceptować, że te wydarzenia nie są bynajmniej przypadkowe. – Teraz wszyscy śmiali się, jeden głośniej od drugiego. Na twarzy kardynała zagościła wielka duma i poczucie spełnienia.

***

Samochód pędził ulicami Foggi. Kierowca nie zwracał uwagi na przepisy ruchu drogowego, jedyne przepisy, których obecnie przestrzegał streszczały się w paru słowach, ucieczka w bezpieczne miejsce za wszelką cenę. W każdej chwili mogli natrafić na radiowóz policyjny lub jeszcze gorzej, na jakąś blokadę a wówczas zawsze trzeba improwizować.

Z oddali można było już usłyszeć odgłos helikoptera patrolującego okolicę. Jeżeli tylko namierzy uciekający samochód szanse na ucieczkę zmaleją praktycznie do zera. Helikopter przyczepia się do poszukiwanego pojazdu niczym lep i nie odpuszcza, a fakt, że obserwuje z góry i nie musi przedzierać się przez skomplikowany ruch uliczny daje mu niebagatelną przewagę.

– Panowie trzymajcie się! – Zawołał kierowca do jeszcze otępiałych pasażerów. – Czas zniknąć pod ziemię.

Zniknąć pod ziemię? Niby jak, pomyślał Tom. Ból głowy powrócił ze zdwojona mocą, nie miał nawet siły by spojrzeć w okno. Nie wykonywał żadnych zbędnych ruchów chyba, że siła zewnętrzna zarzuciła jego ciałem. Nie miał pewności czy czegoś sobie nie złamał. Wybuch a później wypadek samochodowy to nie było to, czego uczyli w seminarium. Nie zdziwiłby się gdyby za moment z za kolejnego wieżowca wyleciał wojskowy helikopter odpalając kilka rakiet powietrze- ziemia w ich stronę.

– Spokojnie, bez paniki, jestem znakomitym kierowcą. – Słowa otuchy popłynęły z przedniego fotela, przy akompaniamencie pisku opon zaliczających kolejny zakręt.

Na lekkim wzniesieniu podrzuciło samochodem. Przez moment stracili kontakt z podłożem, wszystkie cztery koła bezwładnie cięły powietrze. Z wielka prędkością zanurkowali w głąb wąskiego tunelu. Światła umieszczone wzdłuż podziemnego przejazdu przelatywały z tak duża szybkością, że zaniepokojony Tom nie wiedział czy to sen, czy może ma już halucynacje.

– Co ty robisz! – Krzyknął w stronę kierowcy.

– A jak myślisz? – Kierowca zmarszczył brwi. – Próbuje nas ratować.

Z naprzeciwka zaczęły migotać dwa światła, z każdą kolejna sekundą natężenie dwóch świecących punktów zwiększało moc.

– Ratować? – Tom nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. – Ratować? Jadąc pod prąd na jedno kierunkowej!

Rzeczywiście jechali pod prąd, nadjeżdżający samochód zaczął głośno trąbić. Coś musieli zrobić, w przeciwnym wypadku uderzą czołowo. Jakby tego było mało, w lusterkach można już było dostrzec migoczące światła radiowozów policyjnych. Jechały tuż za nimi, systematycznie zmniejszając dzielącą odległość.

– Mają mocniejsze maszyny, nie damy rady! – Tom złapał ramię kierowcy, chcąc wywrzeć większą presję, wówczas zorientował się, że kierowca jest kobietą do tego całkiem uroczą. Już miał zapytać o imię, kiedy odgłos strzałów doszedł jego uszu, a kilka kul przebiło na wylot tylną szybę.

– Jasna cholera, strzelają do nas! – Nie mógł uwierzyć w to, co powiedział.

– Tak ojcze i to nie ślepakami. – Odparła nieznajoma, mocniej wciskając pedał gazu. Wskaźnik prędkości powędrował na czerwone pole. Tom nie musiał pytać, z jaką szybkością jadą, wolał nie wiedzieć, wystarczył mu fakt czerwonego pola.

Samochód jadący z naprzeciwka zatrzymał się, widać było, że kierowca spanikował i nie wie, co robić. Uciekinierzy pędzili tunelem ciągnąc za sobą eskortę kilku wyjących radiowozów.

– Zatrzymaj się! – Wołał Tom, nie szczędząc przy tym gardła, wolał stracić głos niż życie.

– Nie ruszaj się, tylko się nie ruszaj. – Powtarzała kobieta.

– Nie ruszam się. – Tom nie miał najmniejszego zamiaru wykonywać, jakichkolwiek ruchów, zwłaszcza w momencie stąpania nad przepaścią życia i śmierci.

– Nie ruszaj się! – Kobieta niczym zacięta taśma magnetofonowa, powtarzała trzy słowa. – Nie ruszaj się!

Pasażerowie stojącego pojazdu ogarnięci falą leku skulili ciała, otulając ręce wokół głowy. Podświadomie nie chcieli patrzeć na to, co zaraz miało się wydarzyć. Tom Kraver w życiu widział wiele, ale to, na co teraz patrzyły jego oczy przeczyło wszelkiej logice. Kierowca ich samochodu wiózł całą trójkę na pewną śmierć.

– Nie dasz rady!

– Zmieszczę się, dam radę. – Kobieta spokojnie odpowiedziała zaciskając mocniej zęby.

Tom spojrzał na Uriela. Zaczął mu powoli zazdrościć jego stanu, też w obecnej chwili miał ochotę na mały odlot, to lepsze niż świadomość pewnej śmierci. Panie Boże proszę Cię nie pozwól nam zginąć, jeszcze tyle jest do zrobienia, zamknął oczy zaciskając palce obu dłoni.

– Na pewno się zatrzymają. – Jeden z policjantów prowadzących radiowóz spojrzał na kolegę siedzącego obok. – Na pewno, to nie tor wyścigowy nie dadzą rady.

Trzydzieści metrów do zderzenia, dadzą radę czy się zabiją, a może już nie żyją tylko jeszcze o tym nie wiedzą.

– Dam radę! – Kobieta opuściła ramiona, i rozluźniła zaciśnięte szczęki. – Albo przeżyjemy, albo odejdziemy z hukiem. – Zakomunikowała dwóm pasażerom.

Dwadzieścia metrów do zderzenia, przestrzeń po miedzy stojącym nieruchomo samochodem a boczną betonową ścianą tunelu była mniejsza niż mogło się wydawać.

– Ja jebie…! – Wreszcie kobiecie całkowicie puściły nerwy, jednak było za późno, na cokolwiek, mogła tylko manewrować rozpędzonym samochodem i modlić się o cud. – Kurwa dam radę!

Dziesięć metrów do zderzenia. Kobieta dostrzegła wystraszonych pasażerów samochodu, w którego stronę pędziła jak szalona, zerknęła w lusterko, Tom Kraver jak dziecko zamknął oczy, ręce miał złożone do modlitwy, Uriel stracił przytomność, być może już nie żył.

– Dam radę? – Niepewność sięgnęła zenitu. Życie kilku osób było w jej rękach.

Szczęk ugniatanej stali, iskry sypiące się z każdej możliwej strony samochodu. Krzyki ludzi i jęki niszczonych pojazdów rozdarły przestrzeń. Wydawało się, że zaraz coś wybuchnie pogrążając cały świat w ciemnościach. Tylne drzwi od strony Toma odpadły, uderzając z ogromnym impetem w betonowe słupy.

Tom odruchowo otwarł oczy, widząc zamiast drzwi betonową ścianę ocierającą pojazd, o mało nie dostał zawału, panicznie odchylił się upadając na Uriela, jednak ściana coraz bardziej zaginała bok samochodu zniekształcając zupełnie karoserie i podwozie. To cud, że żadne koło jeszcze nie odpadło, pomyślał robiąc znak krzyża z tak dużą ufnością, jak nigdy do tej pory.

Mijały sekundy a śmierć podążała w ich kierunku wielkimi krokami. Jeszcze chwila a wmontują siebie i samochód w śmiercionośny tunel. Kilka konwulsji ugniatanego samochodu, i wystrzelili wykonując obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni. Zniszczone i zniekształcone auto stało na środku tunelu. Jakimś cudem udało się ominąć stojący pojazd. Nadjeżdżające radiowozy z piskiem opon przystanęły a zdenerwowani policjanci wyskoczyli jak mrówki z mrowiska, ruszając w stronę dymiącego pojazdu.

Nie było wiadomo czy ktoś przeżył, a jeżeli tak to, w jakim stanie się znajduje. Odpowiedz nadeszła szybko, silnik pokiereszowanego pojazdu ponownie odpalił ruszając wzdłuż tunelu. Kobieta była jeszcze pod wrażeniem swojego ostatniego wyczynu, jednak starając się zachować pozory wszelkiego opanowania i pewności siebie zakomunikowała.

– Mówiłam, że dam radę. – Spojrzała w lusterko, puszczając oczko w stronę Toma.

Wyjechali po drugiej stronie tunelu. Kobieta skręciła ostro w prawo wjeżdżając wprost na chodnik, potrąciła kilka koszy i ławek lądując na bocznej drodze prowadzącej tak naprawdę nie wiadomo gdzie. Zdezorientowani ludzie patrzyli jak zahipnotyzowani na przejeżdżający samochód. Liczne wgniecenia, popękane szyby, i brak tylnych drzwi stanowił niecodzienny widok.

Pędzące auto nie zdążyło jeszcze zniknąć z pola widzenia, kiedy po pewnej chwili drugie tylne drzwi odpadły uderzając w szybę pobliskiego marketu. Szkło z napisem bezpiecznie i do celu posypało się na drobne kawałeczki. Tom mogąc wreszcie głębiej odetchnąć skupił swój wzrok na prowadzącej kobiecie. Chciał rozszyfrować jej zamiary i intencje, to przyjaciel czy wróg, próbował dociekać.

– Jestem Kate. – Odpowiedziała, kokieteryjnie spoglądając przez ramię.

– A ja ksiądz Tom Kraver. – Mrugnął okiem bynajmniej nie z nerwów.

– Wiem, kim ksiądz jest, jednak nie wiem, kim jest mężczyzna obok. – Tom spojrzał na Uriela uświadamiając sobie, że tak naprawdę sam też nie posiada zbyt wielu informacji na temat swojego towarzysza. A te, które posiada nie są nigdzie potwierdzone, więc w zasadzie nic pewnego nie wie.

Tom postanowił, powrócić do wcześniej wykonywanej czynności obserwowania nowo poznanej kobiety, sprawdził również czy koperta pozostawiona przez Antonia nadal bezpiecznie spoczywa w kieszeni jego czarnego płaszcza, który obecnie nie był już tak czarny a bardziej, czerwonawy od krwi i popielaty od kurzu i pyłu.


Autor. Tomasz Magielski.

Fot. Pixabay.com / eschatologia.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone.