Drodzy stali Czytelnicy a także Goście naszego portalu, nasz projekt funkcjonuje przede wszystkim dzięki Waszemu wsparciu i zaufaniu.

WSPARCIE FINANSOWE (DAROWIZNA)

Wpłaty Krajowe- Nr. Konta:

39 8811 0006 1002 0205 2764 0250

Wpłaty Zagraniczne- Nr. Konta:

PL39 8811 0006 1002 0205 2764 0250

Kod SWIFT: POLUPLPR

Tytułem: Darowizna na cele statutowe


Bractwo Apokalipsy Ks.I Roz.31- Dzień Sądu Ostatecznego.


Na małym dębowym stoliku zadzwonił czarny telefon wyglądem przypominający te z przed kilkudziesięciu lat. Nie był to zwykły telefon, nie prowadzono przez niego rozmów o rodzinie czy sytuacji w Afganistanie. Jeżeli dzwonił ten telefon to znaczyło tylko jedno, sprawa jest poważna a dostęp do niej posiadają nieliczni. Dźwięk dzwonka jednostajnie i cykliczne przerywał ciszę. Kardynał Rivera siedział wygodnie w skórzanym fotelu popijając gorącą kawę. Nie spiesząc się sięgnął po dużą słuchawkę.

– Kardynał Rivera. – Oznajmił cicho. – Słucham. – Tak, jak przypuszczał nie był to telefon od Uriela, który go niedawno zdradził. Głupiec sądził, że o niczym się nie dowiem, ale był w błędzie, pomyślał Rivera. Cyniczny uśmiech zagościł na twarzy kardynała. Biedny Uriel o niczym nie wie i naiwnie sądzi, że będzie wstanie mnie oszukać. Ale nigdy to się nie stanie mnie nie da się oszukać, nigdy, nigdy powtarzał kilkakrotnie w ciszy własnych myśli.

– Obiekt zlikwidowany, wszelkie ślady zatarte. – Odezwał się głos w słuchawce.

– Co z dokumentami które posiadał? – Zapytał Rivera, popijając kolejny łyk kawy.

– Szczątkowe informacje dotyczące Tesli, komety Ison i MM-2000 oraz projektu HAARP, wszystko zostało spalone.

– Kto by przypuszczał że przez te wszystkie lata staruszek do czegoś dojdzie. – Burknął Rivera. – Jednak to, co odkrył jest jedynie wstępem, pierwszym aktem nadchodzącej zawieruchy. Biedak nawet umierając nie miał pojęcia, co się zbliża. – Rivera czuł pełną satysfakcję. Dzień sądu ostatecznego był coraz bliżej a jedyna osoba mogąca w jakiś sensowny sposób połączyć niektóre fakty już nie żyła. – Na pewno wszystkie dokumenty zostały zniszczone? – Kardynał drążył temat.

– Tak. Przeszukałem całe mieszkanie, nic więcej nie znalazłem.

– Dobrze wykonałeś powierzone zadanie.

– Mistrzu w środku nie było Uriela, czekałem, ale nie pojawił się. Mam go odszukać i dokończyć zadanie? – Z lekkim strachem w głosie morderca Antonia zapytał, nie wiedział, jaka może być reakcja Rivery. – Po chwili namysłu kardynał nadzwyczaj spokojnie skwitował ostatnie pytanie.

– Nie trzeba. Uriel jest już martwy tylko jeszcze o tym nie wie. – Rivera poczuł wahanie u swego rozmówcy, nie chciał wyjawiać szczegółów, bo za prawdę im mniej wiedział tym było lepiej dla niego. – Przed laty Uriel został oczyszczony, chociaż nie pamięta, co doprowadziło do tego. Ingerencja, której dokonałem w jego ciele i duchu nie pozostawiła widocznych i stałych zmian w jego mózgu, ale to była tylko iluzja. Ów działanie wywarło dalekosiężne następstwa trwające po dzień dzisiejszy. Nie dawno poznał częściowo zagadkę swej przeszłości, miał nadzieję, że dzięki odzyskanym wspomnieniom zrozumie wreszcie, dokąd zmierza. Jego obecne działanie sprowadzi go jednak na manowce, ponieważ próba podporządkowania swojego życia niewyjaśnionym zdarzeniom z przeszłości jest błędna. Prawda, której szuka pozostanie dalej nieuchwytna a jego straceńcza misja będzie, coraz bardziej niebezpieczna. Wszystko dobiegła końca tak jak i on jest skończony.

– Tak mistrzu, rozumiem.

– A teraz zajmij się tym Kraverem, ma skończyć jak Mazar.

– Tak mistrzu.

Rivera odłożył słuchawkę na lśniące widełki. Pogładził się po brodzie zakładając jednocześnie nogę na nogę. Oparł wygodnie głowę i zamknął oczy pogrążając się w wizji armagedonu, jaki miał zamiar wywołać.

***

Ciężko jest odnaleźć coś, jeśli nie wie się, czego szukać. W takiej sytuacji pogrążeni zostali Tom i Uriel. Mieli pewność, że coś musi tutaj być schowane, gdzieś przed oczami, blisko a jednak nadal daleko.

– Czego dokładnie szukamy? – Zapytał już widocznie wyczerpany Tom, wyciągając rękę z głębi kolejnej szuflady.

– Nie wiem, ale jeżeli to znajdziesz to z pewnością będziesz wiedział, że to jest właśnie to, czego szukamy.

Jasne pomyślał Kraver może królika z kapelusza tez wyczarować. A może lepiej nic nie znaleźć, jaką Tom miał gwarancje, że w momencie dotarcia do jakichkolwiek dokumentów, Uriel nie zabije go i ich po prostu nie zabierze ze sobą. Chciał być przydatny to jedyne, co teraz gwarantowało mu zachowanie życia, ale też chciał dotrzeć do prawdy, nie na darmo mawiają, że tylko prawda może wyzwolić człowieka.

– Dlaczego mi pomagasz, do tej pory stałeś po tej ciemnej stronie mocy.

– Tom w życiu często wszystko ulega zmianie pod wpływem wystarczającego impulsu i tak jest w moim przypadku, po za tym jesteś w ciemnej dupie i tylko ja mogę cię z niej wyprowadzić.

– Wszystko słowa bez pokrycia, zaraz ja ci zagwarantuje lot w kosmos, co ty na to?

– Rozumiem twój dystans i ostrożność, ja na twoim miejscu nie wiem nawet czy jeszcze bym tu siedział, ale mogę jedno zagwarantować. – W tym momencie serce Uriela zaczęło bić szybciej a częstotliwość oddechów wzrosła na tyle by przepchnąć ostatnią część zdania przez usta. – Dzięki mnie przybliżysz się do prawdy, ale nie czas na kolejne wzniosłe przemowy, w każdej chwili kolejny zabójca może tutaj wkroczyć by i nas wykończyć.

– Jeżeli mówisz prawdę, a czuję że tak rzeczywiście jest to już teraz ci dziękuję, wiem jak mocno się narażasz.

– Tom nie wiesz, naprawdę nie wiesz. Ludzie, z którymi mamy do czynienia to hmm… – Na sekundę lub dwie słowa zawisły w powietrzu. – To nie są do końca ludzie.

To nie są do końca ludzie… Tom chciał zapytać, co ma na myśli mówiąc w ten sposób, ale zauważył, że z nosa Uriela cieknie stróżka krwi kapiąc na białe kartki papieru, które właśnie trzymał w dłoni. Uriel spojrzał na kartkę a później na Toma, w tym momencie zdał sobie sprawę, że zostało mu już nie wiele czasu a Rivera miał rację. Od teraz każde uderzenie serca coraz bardziej zespalało go ze śmiercią.

– To nic… – Chciał uspokoić Toma i siebie, ale gdzieś w głębi duszy dobrze wiedział, że to nie prawda.

Przeszukali wszystkie pokoje Antonia, nic nie znaleźli z wyjątkiem kilku opakowań lekarstw na nadciśnienie i jednej zużytej paczki papierosów. Może tutaj po prostu nic nie ma a oni tracą tylko czas. Sami nie wiedzieli już, co robić dalej, jaki postawić następny krok, przecież nie można iść przed siebie w zupełnych ciemnościach.

– Ktoś przed nami dokładnie wyczyścił te pomieszczenia i bynajmniej nie była to pokojówka. – Zauważył Tom. – Mamy jednak jeszcze jedną szanse, być może Antonio umieścił coś w prywatnym depozycie a jeżeli tak się stało to ponownie musimy liczyć, że zabójca nie pomyślał o tym i nie sprawdził depozytu.

– Warto spróbować – zgodził się Uriel.

– Zaczekaj tu na mnie, za moment wracam. Jeżeli w międzyczasie coś niedobrego zacznie się dziać uciekaj i sam dokończ tę sprawę. – Kraver zniknął za drzwiami mknąc po schodach do recepcji pełen nadziei i obaw.

Nie wiem czy dam radę sam, pomyślał Uriel. Miał tyle do powiedzenia, ale wiedział, że jeszcze nie czas. Tom za mało go zna i prawdopodobnie nie ufa na tyle by uwierzyć w fakty, jakich dowiedziałby się od niego. Sam do końca nie pojmował wielu spraw, jednak wytrwale udawał twardego i nieugiętego sukinsyna. Nikt nie musi wiedzieć, że ma jeszcze serce, duszę. Wystarczyło, że sam to wiedział i co ważniejsze czuł. Odkąd postanowił odejść od Rivery i zła, które otaczało kardynała, Uriel poczuł, co to prawdziwa wolność, pierwszy raz od wielu lat. To doznanie umacniało w przekonaniu słuszności decyzji, jaką podjął i miał zamiar kontynuować swoją wendettę. Aż do śmierci. Coraz bardziej docierała do niego myśl, że umiera. Najprawdopodobniej został oszukany przez Rivere i napój, który spożył nie uratuje go.

– Stary drań przejrzał moje myśli, ale ze mnie głupiec…

– Głupiec…? – Niepostrzeżenie do pokoju wrócił Tom łapiąc się na ostatnie słowa monologu Uriela.

– Ja jestem głupcem Tom ja i nikt więcej. Ale masz coś?

– Na nasze szczęście w skrytce była niewielka koperta zostawiona właśnie dla mnie, na moje nazwisko. Ale skąd Antonio wiedział o grożącym niebezpieczeństwie, że już podjął środki zaradcze na wypadek własnej… – Tom przełknął ślinę. –Śmierci…

– Mazar wiedział doskonale, w co gra i jaka jest stawka. Wiem, że ci go żal, ale nie czas na to. Pokaż, co masz.

Ręka Toma drżała. Co było w środku? Odpowiedź na wszelką niewiadomą a może nic i była pusta. Wolał już o tym nie myśleć tylko ją otworzyć. Włożył końcówki palców do środka, coś rzeczywiście było w środku. Sekundy mijały a każda następna była dłuższa od poprzedniej. Uriel wstał i podszedł do Toma. Kraver wyciągnął kolejną, tym razem mniejszą kopertę zalakowaną woskiem i wyciśniętą pieczęcią z napisem Archiwa Watykańskie. Tajne dokumenty pomyślał, ta sama pieczęć, co wtedy w restauracji. Tom i Uriel milczeli, nie musieli porozumiewać się słownie, oboje chcieli tego samego, poznać zawartość owej mniejszej koperty.

Delikatnie i z wielkim namaszczeniem Tom usunął pieczęć, podważając nożem krawędź zaschniętego wosku. W środku było kilka kartek maszynopisu, część nowa a część stara. Pierwsza, jaką wyjął już potargana i pomięta zalatywała zapachem starości i pleśni. Widniało na niej jedno krótkie zdanie będące jak się domyślali wstępem do reszty informacji. Tom podszedł do okna by lepiej dostrzec lekko wymazane litery, zaczął czytać.

„Wampir, przebiegła istota demoniczna, nie posiada lustrzanego odbicia, gdyż jego widok jest obrazą Boga. Wampir zawsze stoi afrontem względem swego Stwórcy”

Kardynał Liatori.

Spojrzeli na siebie, następnie za okno. Czerwono niebieskie światła migotały w szaleńczym tempie. Nie było czasu by zapoznać się z resztą dokumentów, psy tropiące są już na miejscu a oni będąc zwierzyną powinni natychmiast uciekać.


Autor. Tomasz Magielski.

Fot. Pixabay.com / eschatologia.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone.