Drodzy stali Czytelnicy a także Goście naszego portalu, nasz projekt funkcjonuje przede wszystkim dzięki Waszemu wsparciu i zaufaniu.
WSPARCIE FINANSOWE (DAROWIZNA)
Wpłaty Krajowe- Nr. Konta: 39 8811 0006 1002 0205 2764 0250 Wpłaty Zagraniczne- Nr. Konta: PL39 8811 0006 1002 0205 2764 0250 Kod SWIFT: POLUPLPR Tytułem: Darowizna na cele statutowe „Po wszystkim, co widzieliśmy niewiele napawa nas lękiem, ale to wciąż mnie nawiedza. Dwa miesiące przed naszym przyjazdem, rodzina mieszkająca w tym domu uciekła z niego w środku nocy. Twierdzili, że jest nawiedzony. Kościół poprosił nas o pomoc, duchowni chcieli sprawdzić czy potwierdzimy zjawisko zgłoszone przez tych ludzi. Rok przed przeprowadzką wyżej wspomnianej rodziny młody mężczyzna Ronald DeFeo dopuścił się wielokrotnego morderstwa w tym domu, chcieliśmy ustalić czy mordował powodowany wyłącznie gniewem czy może, jak zeznał w sądzie, kierowało nim coś demonicznego. Wówczas zrozumiałam, że bardziej do piekła zbliżać się już nie chcę.” Lorraine Warren. Sprawa z Amityville, New York 1976. 13 listopada 1974 roku Ronald DeFeo wkroczył do baru Henry w Amityville w Nowym Jorku i oznajmił zgromadzonym, że potrzebuje pomocy, ponieważ „ktoś chyba zastrzelił jego rodziców”. Grupa ochotników udała się na miejsce i faktycznie, zarówno Ronald senior, jak i jego żona Louise okazali się martwi. Wezwana na miejsce policja szybko ustaliła, że ten sam los spotkał wszystkich członków rodziny. Osiemnastoletni Dawn, trzynastoletnia Allison, dwunastoletni Marca i dziewięcioletni John Matthew, wszyscy nie żyli. DeFeo został przewieziony na komisariat – początkowo dla jego własnego bezpieczeństwa, ponieważ upierał się, że rodzinę zastrzelił snajper na usługach mafii, wymienił nawet imię. Szybko jednak policja dopatrzyła się sprzeczności i luk w zeznaniach DeFeo. Przyznał się już następnego dnia. Tak wygląda w dużym skrócie historia wielokrotnego morderstwa, które stało się tak sławne, że na tej podstawie powstało wiele filmów. Jednak nasza strona nie powstała po to, aby powielać pewne ustalone fakty, lecz iść nieco dalej. Dlatego dziś ponownie wkroczymy na drogę, w której potrzebny będzie nam otwarty umysł, wkroczymy na drogę, która dla wielu stanowi bajkę i nic więcej. Otóż przyjrzymy się sprawie z Amityville pod kątem opętania demonicznego, ponieważ Ronald DeFeo wielokrotnie utrzymywał, w sądzie jak i licznych wypowiedziach, że dopuścił się tej strasznej zbrodni, ponieważ coś nim kierowało, nie był sobą. Nim jednak przejdziemy do sedna, wcześniej zwróćmy uwagę na czasy obecne. Otóż wielokrotnie możemy usłyszeć w telewizorze i wieczornych wiadomościach, że ten czy tamten wymordował swoją rodzinę, zabił dzieci, żonę a później nawet i siebie. Czy to dziwi? Współcześnie jest tak duży wysyp tego typu zbrodni, że faktycznie staje się to pewną normą. Niemniej jednak tak być nie powinno, mało tego, sam czyn, samo morderstwo nie jest tu odosobnionym faktem, które powinno budzić w nas dosłownie szok, równie szokujące są bardzo często wypowiedzi samych sąsiadów, którzy twierdzą, że owa rodzina była doskonała, przykładowa i nie wiedzą jak mogło dojść do takiej tragedii. Zatem czy człowiek z dnia na dzień staje się mordercą, czy może jest to proces długotrwały? Proces, który powinno się dostrzec? Osobiście uważam, że odpowiedź jest jedna: nikt nie rodzi się mordercą, mordercą się staje. Jeżeli drugi człowiek, nie zauważa owych zmian, to albo jest ślepy, albo po prostu nie chce ich dostrzec. Dlatego raz jeszcze to podkreślę, sytuacje, w których sąsiedzi lub bliscy twierdzą, że rodzina, w której dokonano morderstwa była normalna, jest co najmniej kuriozalne. Ale to także pokazuje jak obecnie świat zatracił się w materializmie, człowiek nie potrafi ocenić zmian duchowych i mentalnych u innych, a przecież jest to takie szalenie istotne. Od tego w wielu przypadkach zależy nasze zdrowie a nawet i życie. Powróćmy do Amityville. Dlaczego zatem opętanie demoniczne? Po pierwsze jak pokazuje historia tego domu, był on „świadkiem” licznych praktyk okultystycznych. Można, zatem przypuszczać, iż ów dom został skażony przez siły demoniczne. Jest to możliwe, z resztą kwestia nie tyczy się tylko domów, lecz także przedmiotów czy innych miejsc. Każdy, kto wkracza na taki teren, czy do takiego domu, jest narażony na konkretne oddziaływanie ze strony zła. Owo oddziaływanie nie będzie takie samo w stosunku do wszystkich, tutaj barierą ochronną jest nasze życie, nasza wiara i nasze postępowanie w zgodzie z pewnymi normami moralnymi. Nie mniej jednak w ostatecznym rozrachunku nie są to miejsca, do których należy chodzić a już na pewno zamieszkać. Ronald DeFeo był normalnym człowiekiem. Jak pokazuje historia, do zmian zaczęło dochodzić w momencie w którym bezpośrednio zetknął się z owym domem. Wówczas zapewne demon rozpoczął pracę nad psychiką Ronalda. Wspomniana praca to tak zwane nękanie demoniczne, które w ostatecznym rozrachunku może zakończyć się „całkowitym” opętaniem i tutaj możemy przypuszczać, że do takiego opętania właśnie doszło, czego konsekwencją było dokonanie wielokrotnego morderstwa. To nie wszystko, jeżeli bardziej dogłębnie prześledzimy losy Ronalda, już po samym dramacie, to natrafimy na wypowiedzi w których DeFeo opisuje pewną postać, która nieustannie za nim podąża, co ciekawe nikt inny owej postaci nigdy nie dostrzegł. Reasumując dzisiejsze rozważania możemy napisać, że historia domu z Amityville, to historia podszyta lękiem i strachem, historia napiętnowana przez zło, które zapewne po dziś dzień znajduje się w tamtym miejscu. Autor. Zespół Eschatologia.pl Fot. Youtube.com Wszelkie prawa zastrzeżone.
Tragedia z Amityville: „wówczas zrozumiałam, że bardziej do piekła zbliżać się już nie chcę.”